Czasem mi się tak zdarza, że zobaczę kogoś na mieście, albo na FB i od razu widzę sesję. Tak było z Héloïse, córką mojej koleżanki z podstawówki.
Czasu mało, bo najpierw oni wyjazd, potem ja wyjazd. Dosłownie rzutem na matę robiłam jej zdjęcia.
Cała rodzina pakowała dobytek do wielkiego auta, a ja latałam z Héloïse po krzakach walcząc z ogromnymi gzami, które gryzły nas niemiłosiernie.
P.S. Na końcu siedzi mała Ewa.. kolejna piękność w tej rodzinie.