.. nie umiem inaczej podejść do tego wpisu. Mogłabym wrzucić fotki i na tym zakończyć post. Niestety tak się nie da, bo ta sesja od początku była wyjątkowa.
Te zdjęcia miałam zrobić w maju.. Jadąc do szpitala z synem zobaczyłam cudowne miejsce, w którym wymarzyłam sobie sesję ciążową. Niestety pogoda pokrzyżowała nam plany.
Umawialiśmy się kilka razy, ale dobrze wiecie jaki w Polsce mamy klimat. Prawdę mówiąc to tego dnia też miało padać.
Lato.. miłość wisiała w powietrzu.. a ja ze spuszczoną głową szłam na sesję, choć zaraz będzie padało. I wtedy wysiadł z auta anioł. Wy się nie śmiejcie. Poważnie..
I w jednej chwili wszystko mi przeszło.. cały ten żal do pogody.. do tego przekładania.. do braku białych kwiatów na drzewach. – Ja się modliłam za tą pogodę. – powiedział anioł.
I ja w to wierzyłam. Zdjęcia same się robimy.. ja tak naprawdę tylko stałam i „patrzyłam” na cudowną więź między dwojgiem ludzi.
Ciąża to wyjątkowy okres w życiu kobiety.. ale przyszły tata był taki wrażliwy.. opiekuńczy i czuły… że stałam tam między nim dosłownie wzruszona.
Nie wiem.. może to jakieś moje klimakterium.. stara się robię.. albo „ja wiem co”.. ale było to dla mnie urocze przeżycie.. oglądać młodych ludzi, tak cudownie zakochanych i czułych w każdym geście.
Dziękuję, że mogłam być tam z Wami.. Emocje zostaną na zawsze w moim sercu. <3